Niedawno tłumaczyliśmy w artykule Od butelki do pierwszego kubeczka – przewodnik młodego rodzica, jak przejść z butelki na pierwszy kubeczek.
Mała Sandra już przeszła na wyższy poziom – tzn. do pierwszych pokarmów stałych i picia z kubeczka. Nie takiego zwykłego, ale specjalnie przystosowanego dla maluszków – z odpowiednim ustnikiem. Naukę Sandry rozpoczęliśmy, gdy skończyła 6 miesięcy, a naszym wyborem był kubeczek marki Avent.
Miało nic się nie wylewać i tak właśnie było! Pokrywka z ustnikiem jest tak zaprojektowana, by ciecz wydostawała się przez nią dopiero w momencie picia. Sandrusia może się bawić kubeczkiem do woli i nie wydostanie się z niego ani kapka.
I chociaż musiałyśmy się troszkę do tego kubeczka przyzwyczaić, zrozumieć dlaczego przy zakręcaniu wycieka zawartość, wypróbować zapasowe wieczko (można spokojnie dokupić – do czego zachęcam, bo herbatka jednak zostawia osad, który nawet przy najdokładniejszym myciu i tak po 1,5 miesiąca przymusza do wymiany ustnika), w końcu zaczęłyśmy się zastanawiać, jak funkcjonowaliśmy przedtem.
Jak przebiegała nauka?
Na samym początku sami podawaliśmy Sandrusi picie w kubeczku i obserwowaliśmy, czy w napoju (niesłodzona herbatka lub przegotowana woda) pojawiają się bąbelki. Są one oznaką tego, że maluszek się napił.
Już drugiego dnia zaobserwowaliśmy bąbelki! Ale byliśmy szczęśliwi, że nasza Sandra jest taka zdolna i potrafi sama pić.
Już po miesiącu doszło do tego, że udało jej się samej napić! Później, zupełnie z dnia na dzień załapała po co ten kubeczek w ogóle jest i z czym się wiąże. Gdy tylko go zobaczy od razu wyciąga rączki, żeby go chwycić i napić się. I potrafi! Jestem taka dumna, że ten mój 7-miesięczny berbeć umie utrzymać oburącz kubeczek i samodzielnie pić. Oczywiście, troszkę to potrwa, zanim trafi do buzi, zahaczy jeszcze o nosek, policzek, ale w końcu udaje się jej za każdym razem. Co do tego, że nic się z niego nie wyleje mogę być pewna. Sandra sama już sobie dozuje ilość picia.
Teraz, kiedy idą jej kolejne ząbki używa ustnika jak gryzaka. Za to tymi klasycznymi gryzakami się jedynie bawi. Smoczków też nie akceptuje, za to już parę razy zasnęła mi w wózku z ustnikiem kubeczka w buzi…
Gdybym miała wskazać jakiś minus, byłby to osad na kubeczku. Zazwyczaj daję jej do picia przegotowaną wodę lub niesłodzone herbatki, przez co po jakimś czasie zmienia się kolor ustnika.
Na szczęście można wymieniać ustniki, bez problemu da się je dokupić.
Oczywiście kubeczek nie zawiera BPA, dlatego bez wahania wlewam do niego gorące płyny. Mogę go sterylizować za pomocą gorącej wody i w mikrofalówce.
Avent oferuje szeroki wybór kubeczków, a te konkretnie do nauki samodzielnego picia występują w trzech wariantach pod względem objętości (200 ml, 260 ml, 340 ml) i w trzech pod względem koloru (niebieski, różowy, zielony).
W przyszłości kupimy sobie kubeczek ze słomką, a później ten dla troszkę większych dzieci, który uczy picia ze szklanki.
Mam nadzieję, że ta recenzja pomoże Wam w decyzji. Widziałam na ulicy rodziców z dziećmi w wieku Sandrusi, którzy patrzyli się ze zdziwieniem, kiedy piła samodzielnie, i to bez rozlewania! Kubek o objętości 200 ml można znaleźć tutaj.
Drogie Mamy, a jak u Was wyglądała nauka samodzielnego picia?